Milena Łagowska - Zawód prorok, z wykształcenia piekarz

W jego duszy rozegrała się duchowa walka Dobra i Zła. Twierdzi również, że zna datę nadejścia końca świata, jednak na razie nie może jej ujawnić. Powie, gdy dostanie nakaz „z góry”.
   
Prorok w dresie i adidasach
Blabuś jest średniego wzrostu łysiejącym blondynem. Ubrany jest zazwyczaj w dres i sportowe buty. Jego wygląd nie przykuwa zbytniej uwagi. Skończył szkołę podstawową, zawodową jako piekarz i pół roku technikum zawodowego, kierunek kucharz. Ma niewiele ponad czterdziestkę na karku. Na miejskim targu można znaleźć go tuż obok stoiska z warzywami i owocami. Sprzedaje skarpetki, dresy i kalesony. Jest również współwłaścicielem sklepu z konfekcją damską. Na ścianie tego właśnie sklepu oferuje swoje usługi: „rzucanie i ściąganie klątw, skargi i zażalenia”, a na drugiej tablicy obok: „masaż bezdotykowy, ulżenie w różnych rodzajach bólu, doradztwo w opętaniach, doradztwo w najcięższych chorobach, jasnowidz- Bogusław Blabuś”.

Piekielne łańcuchy
-Miałem ciężkie dzieciństwo, odszedłem od matki będąc w trzeciej klasie szkoły podstawowej, po śmierci ojca. Było ciężko – opowiada. W domu pracowała tylko matka, na jej utrzymaniu pozostawały razem cztery osoby. Dostawaliśmy jakiś zasiłek po utracie ojca, ale i to nie starczało na wiele. Wówczas, jeszcze mały Boguś, szybko się usamodzielnił. Musiał sobie sam gotować, prać... -Było ciężko... Właśnie wtedy próbowałem odczytać  swoje powołanie. To wtedy zaczynały się pojawiać te dziwne znaki.
-Gdy byłem młodszy trenowałem kung-fu. Pewnego dnia wracając z treningu poczułem przechodzący obok mnie wiaterek, dziwny, jakby dający mi do zrozumienia o swojej obecności. Potem zauważyłem ogień na znajdującym się w pobliżu drzewie. Co dziwniejsze- towarzyszył temu chód, jak gdyby tupot i dźwięk piekielnych łańcuchów.
Kolejne niezwykłe wydarzenie miało miejsce kilkanaście lat temu w Licheniu.             -Modliłem się i wtedy zauważyłem jak z obrazu Matki Bożej, w moim kierunku, ponad głowami ludzi unosi się korona, która spoczęła na moich skroniach. Zrozumiałem- tłumaczy-, że Maryja oddaje mi władzę tu na Ziemi. To był przełom w jego życiu.
Kiedyś zastanawiał się, co ma oznaczać TEN wiatr, TE kroki, łańcuchy czy ogień. Nawet przyznaje, że bał się, bo jak mówi, nie wiedział o co chodzi. To były pierwsze oznaki, które później, idąc dalej przez życie, zaczął odczytywać. Modlitwa pomogła mu dojść do tego, że to walka pomiędzy Dobrem a Złem. -W wieku 21-22 lat zmądrzałem i zrozumiałem, że to moja droga.
-Będąc artystą, miałem nawet swój zespół, z którym jeździłem na mistrzostwa Polski w tańcu dyskotekowym. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem cały ten brud i przepych, który za wszystkim stoi. Odszedłem z zespołu. Powiedziałem wtedy koledze, że dla mnie zespół się kończy i postanawiam iść inną, moją drogą.

Objawienie się Anioła Pańskiego
Opowiada, że doznał wielu objawień. Jedno z nich miało miejsce w Kluczborku.
-Byłem ze znajomymi. Niebo tego dnia przykryło się chmurami. Po chwili rozjaśniło się i ukazał mu się Anioł Pański. -Upadłem na kolana i modliłem się, czując, że moja droga nie będzie usłana różami. Już wtedy wiedziałem, że będę cierpieć, aby móc udzielać pomocy ludziom.

Mówią mi to gwiazdy na niebie
Aby móc walczyć ze złymi duchami, potrzebna jest niezwykła moc. -Nikt z mojej rodziny nie miał  podobnych zdolności, jakoś ze wszystkich pokoleń przelało się to na mnie- uśmiecha się. -Nie jestem egzorcystą, ale posiadam ten dar- mówi. Na początku sam był atakowany przez Zło. Zwyciężył tajemnicze otwieranie się drzwi w mieszkaniu, rozrzucanie świętych rzeczy, wyrzucanie ubrań z szafek a nawet ciężkie choroby i próbę wepchnięcia pod samochód. Jeden z jego braci nie potrafił sobie z tym poradzić. Opętany, popełnił samobójstwo.
Po pomoc zgłaszają się do niego osoby zagubione w różnym wieku. Nawet dzieci. Przychodzą ludzie strapieni, niepotrafiący odnaleźć się w dzisiejszym świecie. Często gabinet odwiedzają załamani bogacze, którzy stawiają dobro materialne ponad wszystkim. -Nie są przygotowani na życie w dzisiejszym świecie, bo myślą, że mając pieniądze są panami tego świata. Im wystarczy jedno potknięcie, a nie potrafią już się odnaleźć.
Ludzie schodzą do niego najliczniej w okresie października, przed Wszystkimi Świętymi i w listopadzie. Bywa różnie: może ich nie być przez cały tydzień, a jest tak, że w ciągu tygodnia jest sześć, nawet siedem spraw. A może być też jedna, taka bardzo ciężka, która wystarczy właśnie na 7 dni, -bo potem się cierpi, tzn. ja cierpię, żeby pomóc innym- przyznaje.
-Najczęściej ludzie przychodzą, żeby przepowiedzieć im numery totolotka – śmieje się. -Ale ja nie idę tą drogą. Staram się na te tematy w ogóle nie rozmawiać. Ludzie chcą wiedzieć, co ich czeka. Wtedy radzi, żeby  zastanowili się dziesięć razy, czy faktycznie chcą poznać prawdę. -Bo kiedy mówię, że będzie wszystko dobrze, to ludzie to lubią. Ale jeśli mówię o chorobie, czy ciężkim wypadku, który czeka daną osobę, pojawiają się łzy i żal.
Pytają go często skąd to wszystko wie, a wtedy pan Bogusław żartuje, że mówią mu to gwiazdy na niebie. Bo to po prostu dar, który Bóg daje ludziom przez służbę i modlitwę.

Bogatym nie odpuszczam
Jasnowidz- 50-100 zł. Opętania, najcięższe przypadki 250 zł. -Biorę pieniądze za usługi, choć wiem, że nie powinienem. Ale jednak z czegoś przecież muszę opłacić prąd, podatek, muszę nagrzać. Jeśli miasto nie będzie ode mnie brało haraczu, kiedy zwolni mnie z wszelkich opłat, będę robił to za darmo- zapewnia. Zdarza się, że wykonuje usługi gratis. Nie bierze pieniędzy, kiedy widzi, że ludzie są biedni. -Chociaż tacy najczęściej dają co łaska. Czasami wcisną chociaż 10 zł do kieszeni. Bywa też tak, że kiedy widzę biedę w domu, daję jeszcze coś rodzinie. Ale gdy przychodzi do mnie bogaty- nie odpuszczam.
W swojej ofercie Blabuś proponuje masaż bezdotykowy. Polega na przesuwaniu ręki jasnowidza obok ciała pacjenta. Trwa to 5-10 minut, zależy od osoby. Dzięki bioprądom wyczuwa ból pacjenta i przenosi go na siebie.
Na szyldzie obok drzwi wejściowych można dostrzec, że Mistrz pomaga w ciężkich chorobach. Chwali się walką z rakiem, ze skutkiem, jak mówi, bardzo dobrym. – U bliskiej mi osoby z rodziny wykryto nowotwór. Wyrok brzmiał skazująco: kobiecie pozostały  2- 3 miesiące. Zgłosiliśmy się wtedy do Blabusia- mówi pani Marzena. -Odbyła się rozmowa jasnowidza z chorą. Zmarła ona dwa lata później. Przyczyną śmierci był jednak wiek, nie nowotwór. Miała 87 lat.
Zdarzało mu się pomóc w sprawach kryminalnych, przy zaginięciu człowieka. Kiedy szuka takiej osoby, modli się i wtedy bezwładnie upada na ziemię. -Wychodzę z ciała i szukam jej- mówi. Zewnętrzenie wyglądam, jakbym spał. To mogą być 2-3 minuty, do pięciu, aż znajdzie poszukiwanego. Później człowiek ten odnajduje się...

Walka z szatanem
Blabuś kilka lat temu chciał zalegalizować swoją działalność. Jednak Urząd Miejski odmówił. – Polska Klasyfikacja Działalności nie zawierała bowiem hasła „walka z szatanem”, jaką chciał utworzył pan Bogusław Blabuś, dlatego wniosek nie mógł zostać przyjęty. Ale człowiek ten prowadzi sklep odzieżowy przy ulicy Mickiewicza 20 oraz  sprzedaż towarów odzieżowych na targowisku- przypomina sobie urzędnik z ewidencjonowania działalności gospodarczej. – Dlatego sklep, współwłasność moja i koleżanki jest czynny zaledwie dwie godziny dziennie- wyjaśnia „prorok”. Bo nie ma z niego zysku, ale jest za to miejsce gdzie mogą zgłosić się potrzebujący.

Śmiali się, pluli...
Blabuś prowadzi swoją działalność od 11 lat. Jak reagują ludzie? -Zdarza się, że plują. Szczególnie na początku śmiali się, dokuczali. Było mi przykro, czasami płakałem z tego powodu. Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć na własnej skórze. Miałem nawet taki przypadek, że jeden mężczyzna nasikał na sklep. Ludzie szyderczo mówili o nim, ale trwał dzięki modlitwie różańcowej. Gdy zaczynał, opowiada, modlitwie różańcowej poświęcał 16 godzin. Po pracy potem padał zmęczony, nie mając na nic siły. -Obecnie modlę się około 6 godzin, codziennie. Często w pracy, bo dziesiątkę różańca ma zawsze przy sobie, na palcu, oprócz pierścienia z symbolami Boga i Matki Najświętszej.
Jedną z nielicznych osób, która chce powiedzieć coś na jego temat jest pan Wiesław. Kiedy powiedziałam o kogo chodzi w samochodzie szybko odnalazł tekturkę starannie owiniętą chusteczką. –Tutaj pan Blabuś napisał mi miesiące, kiedy handel będzie przynosił zyski z handlu. I muszę przyznać, że od początku roku wszystko się sprawdza. Wierzę w jego dar. To miły człowiek. Przez długi czas miałem swój stragan koło jego.
-To dobry człowiek, który potrafi zrozumieć biednego- stwierdza inny kolega z targu. Myślę, że ludzie mający problemy przychodzą do niego i nadal będą to robić, bo chory, jak tonący brzytwy się chwyta. Wydaje mi się, że to nie jakaś moc tego człowieka, ale sama ich wiara w uzdrowienie może im pomagać. Blabuś nie jest kimś, kto może mi czymś zaimponować. Pochodzi z rodziny patologicznej, co mogło odbić się na obecnych zachowaniach. Nie zachwyca osobowością, wykształceniem. To zwykły prosty człowiek. Kiedyś wykazał się oryginalnością, kiedy przed swoim stoiskiem wystawił skrzynkę z napisem „walka z szatanem”. Ludzie wrzucali pieniądze, ale wiele ich się nie uzbierało. Do tej pory, gdy jest ciepło, ma zawieszony różaniec na szyi- podsumowuje pan Grzegorz.

Po hipermarketach i urzędach nie zostanie kamień na kamieniu
-Urzędnik nie ma prawa podejmować decyzji za innych. Urząd powinien być instytucją dla ludzi. A obecnie jest niestety  przeciwko. „Prorok” twierdzi, że ma moc dzięki której może przenieść ludzi. I już wielokrotnie jej używał w tym celu. – Obserwuję wcześniej taką osobę. Potem daję ostrzeżenia. Jeśli w swojej pracy wykazuje nieprawidłowości, ostrzegam ją raz, drugi. Jeśli to nie pomaga- przenoszę.  Jeśli znowu nie zobaczę oczekiwanych efektów, podejmuję odpowiednie decyzje. Albo zadaję ciężkie cierpienie ciału, żeby ta osoba zrozumiała albo ostatecznie posyłam na Sąd do Pana. Czyli wymierzam najwyższą karę dla ciała, karę śmierci.
Mówi, że do najwyższej kary posunął się w kilkunastu przypadkach. -To po prostu wymierzenie sprawiedliwej kary. Nawet jeśli uśmiercam ciało, dusza ludzka pozostaje, bo przecież jest nieśmiertelna. Ale niewinnym, ludziom czystego serca, włos z głowy nie spadnie.
            -Robię to, żeby pomóc ludziom którzy sobie nie radzą, tym na dole. Uważa się za osobę nawracającą.
-Urzędy nie traktują obywateli jak ludzi! Ci na górze, mają takie żołądki jak my, mają również takie same problemy, ale nie starają się pomóc, tylko chlubią się swoimi pensjami. A ci na dole? Z czego ma żyć biedny emeryt, rencista? Oni stojąc umierają. Urzędnicy i kapłani dobrze o tym wiedzą, ale nic z tym nie robią. Ale i tak wszyscy poniosą za to odpowiedzialność! Od prezydenta, po premiera, ministrów, posłów...
Blabuś uważa, że urzędnicy nie przejmują się losem innych. -Powiedziałem proboszczowi, że który kapłan i urzędnik nie służy temu bogu co trzeba, wytnę w pień. Czy to będzie milion ludzi czy dwa miliony, jeżeli nie pochodzą od Boga, zniszczę. Bo ja robię to, co do mnie należy. I będę to robił. Nawet choćbym miał za to zapłacić życiem...!

Księża się mnie boją
Największe wartości, które ceni we współczesnym świecie to wiara, nadzieja i miłość. -Wierzę w Ojca, Syna i Ducha świętego, a Matce Boskiej Licheńskiej zawdzięczam bardzo wiele łask i obronę, kocham Ją sercem i duszą.
Lokalni księża stronią od niego.
-Moim spowiednikiem jest Bóg. Nie spowiadam się przez kapłanów i nigdy nie będę. Codziennie rano i wieczorem robię sobie rachunek sumienia samodzielnie. I wtedy klękam pod krzyżem i przepraszam, że zgrzeszyłem mową i uczynkiem. Twierdzi, że księża starają się nie mieszać w jego sprawy, bo się najzwyczajniej w świecie boją.
Kluczborski jasnowidz czuje, że Bóg chroni go przed złymi ludźmi. -Było ich bardzo dużo, ale szybko odchodzą. Na początku miałem bardzo wielu wrogów, ale Pan ich wykrusza, po prostu ścina im grunt pod nogami. A ja trwam dalej i będę trwał na wieki...

Imiona osób wypowiadających się w sprawie Bogusława Blabusia, kluczborskiego jasnowidza, zostały zmienione na ich prośbę.

Licznik odsłon: 2222