Martyna Milczarek - Bambus w pustej butelce

Piękny zapach piekła

 

Lęki pierwsze

            „Mamo, bierzemy ten, on cudownie pachnie bambusem!” Ściągnęła z półki śliczną buteleczkę ze zgrabnym spryskiwaczem, kosztowała 12,99.

Mama z Justyną już dawno temu wróciły z tym zapachem do domu. „Nie będziemy go teraz otwierać, przecież mamy stary odświeżacz, który trzeba wykorzystać.” „Okej, mamo, nie ma problemu.” Więc stał na półce, czasami zwracało się na niego uwagę, czasami nawet któraś go powąchała. Mieszkały wtedy we dwie, same. Justyna zapomniała o odświeżaczu całkowicie. Po prostu niektóre przedmioty nie są warte większej uwagi. Ale rzeczy martwe są złośliwe, często do nas wracają. Złośliwy okazał się też zapach bambusa.

Justyna pierwszy raz go poczuła, kiedy wróciła do domu po trudnym dniu w szkole. Weszła do domu i zobaczyła mamę. Dziwną, o nieświadomym wzroku. Odezwała się. Wybełkotała coś. To nieważne, Justyna była wtedy w sumie przyzwyczajona.

Zdarzyło się to jeszcze kilka razy. Jej mama maskowała zły nawyk. „Ja nie piję alkoholu”, mówiła. No cóż, piła. Nie przy ludziach, przy córce, ale Justyna właśnie wtedy przestawała czuć się jak człowiek.

Lęki drugie

            Każdy kolejny raz był gorszy, więcej pustych butelek, chowanych przed córką, więcej wyzwisk, że Justyna jest okropna, że nic nie rozumie, jest niedojrzała i w zasadzie to może się pakować i wyjść. Coraz więcej płaczu, coraz intensywniejszy zapach bambusa.

To nigdy nie jest tak nagle. Nic nigdy nie mówi nam wprost: „Teraz zmieniasz swoje życie, Justyna, teraz będziesz wyzywana, poniżana, będziesz płakać, a potem dostaniesz w twarz od własnej mamy. Justyna, to się będzie powtarzało, a ty jesteś niepełnoletnia, tak łatwo stąd nie odejdziesz. To jest coś, co musisz przetrwać, dziecko, teraz wszystko będzie inne, od dzisiaj wszystko pachnie bambusem.” Niestety, nikt jej tego nie powiedział, nikt się nawet nie spodziewał, jakie będą konsekwencje obecnej sytuacji.

Różnicę widzi się dużo później, a Justyna zauważyła ją, kiedy rok od kupienia zapachu płakała w łóżku. Mówiła sama do siebie, że przecież wszystko było dobrze, jeszcze niecały rok temu. Wtedy córka przestała być córką, mimo że wciąż miała wszystko: świetny telefon, przyjaciół, wyniki w szkole. Miała co jeść, miała w co się ubrać, miała możliwość realizacji swoich pasji, jak śmiała wymagać jeszcze więcej? Została okrzyknięta lub raczej „obełkotana” jako niewdzięczna, niekochająca, kłamliwa i okropna.

Stop bambusom

            Jednak wszystko się kiedyś kończy, cudowny zapach bambusowy potrzebował na to dwu lat, ale ostatecznie on również się wyczerpał. W domu zapachniało czymś dobrym, mama Justyny wróciła do pracy. Dziewczyna osiągnęła szczyt marzeń – spokój. Wybaczyła, zrozumiała, mama też zapomniała. Wszystko zaczęło się układać. „Jeździłyśmy do kina, na zakupy, wszędzie byłyśmy razem, jak kiedyś” – mówiła Justyna.

Lęki trzecie

            Kilka miesięcy później mama Justyny zwolniła się z pracy, może ją ta praca męczyła, może już nie mogła wytrzymać bez alkoholu.

Piękny dzień, Justyna ogląda film w swoim pokoju, mama jest u siebie. Zadowolenie, uśmiech nie schodzi dziewczynie z twarzy. Udaje mu się zejść dopiero, kiedy otwiera drzwi, żeby wyjść z pokoju. Wtedy uśmiech łączy się z niemym krzykiem. Skulona przy ścianie, zaczęła płakać tak mocno jak nigdy, trzęsąca zwinęła się w kulkę, zrobiło się jej okropnie zimno. Była nieświadoma, co się z nią dzieje. Wiedziała tylko, że poczuła zapach bambusa.

Wszystko wróciło do normy, wódka i znienawidzona woń znowu połączyły się w parę, tak jak Justyna ze swoim smutkiem. Uciekała przed zapachem. Zamykała drzwi do swojego pokoju, byleby nie poczuć bambusa, nie zobaczyć mamy, nie zbliżać się do złych rzeczy, nawet kosztem zimna w pokoju. Zła rzecz kosztowała tylko 12,99, miała zgrabny spryskiwacz, śliczną buteleczkę i cudowny zapach.

Za każdym razem, kiedy go czuła, do oczu podchodziły jej łzy, zwijała się, trzęsła, czasami nawet wymiotowała. Kiedy tylko poczuła zapach bambusa lub widziała swoją mamę nietrzeźwą – planowała samobójstwo.

Po około dwóch miesiącach zebrała się w sobie, odważnie powiedziała mamie całą prawdę, to jak się czuje, to, że wymiotuje właśnie przez ten zapach, który ją tak mocno obezwładnia. Pojechały do psychologa, który nazwał to traumą. Była terapia, były leki, były świetne obietnice. Zdarzyły się przeprosiny, słowa matczynej miłości, zdarzyło się nawet wyrzucenie odświeżacza. Powtórzył się ostatni dobry stan rzeczy, z tym, że było jeszcze lepiej. Było kino, wspólne obiady, układanie puzzli i śmianie się razem. Zakupy, malowanie się przy jednym lustrze. Było wszystko poza tym, co złe.

Lęki pierwsze

            Słoneczna sobota, Justyna wstaje rano, włącza czajnik, idzie umyć zęby. W jednym momencie miętowa pasta zaczyna jej spływać po brodzie, łzy ciekną po policzkach, a ręka ze szczoteczką zaczyna się trząść. Na półeczce leży śliczna buteleczka, ze zgrabnym spryskiwaczem, o niskiej cenie i cudownym zapachu.

 

Licznik odsłon: 2420