Anna Firgolska - Obrazki z Drezna, obrazki z Syrii

W Dreźnie ktoś pisze na ścianie: „fuck pegida”, „nazis boxen”; obok zamazane czarnym sprejem symbole anarchistów. W Syrii Khaled zostaje zmuszony do służby wojskowej. W Dreźnie PEGIDA wyprowadza na ulicę tysiące ludzi. W syryjskiej szkole ktoś napisał Baszar Arnab. Arnab znaczy królik. Asad znaczy lew. W Syrii, w Dreźnie.

Khaled jest z Homs. Z Syrii uciekał dwa razy. Najpierw jako szesnasto- może siedemnastolatek. Wiadomo – armia, pobór. Ale do kraju musiał w końcu wrócić. Służył dwa lata. Potem kolejne dwa walczył przeciwko reżimowi Baszara al-Asada.

W 2011 roku kilku syryjskich nastolatków trafiło do więzienia. Na murze szkoły w Darze napisali: „Arnab fil Dziulan, Asad fi Lubnan”. „Zachowuje się jak lew w Libanie, a królikiem jest w Golanie”. Wyrok wywołał antyrządowe protesty. Ludzie wyszli na ulicę, trzymając w rękach gałązki oliwne. Naprzeciw nim wyjechały czołgi al-Asada. Gra słów rozpętała wojnę.

Niemcy to pierwszy kraj w Europie, w którym Khaled jest człowiekiem. Wcześniej trafia na Węgry. Stoi nago w celi, a dwóch gliniarzy przeszukuje go. Jakby był przestępcą.

Murada zamykają w więzieniu na prawie rok. Przekroczył granicę, tylko to. Pięć miesięcy w Bułgarii. Sześć miesięcy na Węgrzech. Twierdza Europa.

Front

W Dreźnie jest trochę jak w Polsce, chociaż powietrze czystsze. Ale tak samo psy srają na chodnikach, a ludzie rzucają śmieci w krzaki. Też jest brunatnie. Dwieście osiemdziesiąt sześć ataków na tle rasowym i dziewiętnaście podpaleń w ciągu roku. Jedna trzecia wszystkich niemieckich demonstracji antyimigranckich (antyludzkich) odbywa się w Saksonii – nie wliczając w to manifestacji PEGIDY. Miasto jest zmobilizowane. Pierwszy widok po wyjściu z Dworca Neustadt – wlepka FCK PGDA. Dwa rzędy białych liter, pomarańczowe podkreślenie. Skrót od „fuck PEGIDA”. Jebać PEGIDĘ. Dalej kolejna, rzucająca się w oczy, jaskrawożółta, w kolorze podkreślacza do notatek. Czarna pięść miażdży swastykę. Wszystkie mury dzielnicy – zamazane, pokreślone, pełna anarchia. Sprejowany od szablonu wzór: „Refugees welcome”. Część wlepek – pozrywana. Walka na murach trwa. Ale to Neustadt, tu da się oddychać. Antyuchodźczym centrum jest Altstadt, starówka miasta. Tam spotyka się złe spojrzenia, tam nie jest przyjaźnie. To tam, na Neumarkt, rynku, w każdy poniedziałek o 17 odbywają się zbierające kilka tysięcy ludzi manifestacje PEGIDY. Patriotycznych Europejczyków Przeciw Islamizacji Zachodu. Z iluminacją, ze specjalnie skomponowaną muzyką, z ceremoniałem przypominającym mszę. Wir sind wütend. Wir sind viele. Wir sind Volk. Jesteśmy wściekli. Jest nas wiele. Jesteśmy narodem.

Miasto napięte, naprężone.

My nie mamy znajomych

Khaled w Dreźnie czuje się lepiej. Pierwsze pół roku spędził w małej miejscowości. Tam, kiedy przechodził przez ulicę, jakiś chłopak złożył palce w rewolwer, wycelował. Udawał, że strzela. W Dreźnie jest lepiej. Ale inaczej. Khaled żyje tu już dobrze ponad rok. Mówi:

– W Syrii wiedzielibyśmy o sobie już wszystko. My nie mamy kolegów z pracy, znajomych. My mamy przyjaciół – tłumaczy. – Kiedyś poznałem tu jakąś dziewczynę, potem przypadkiem spotkaliśmy się na ulicy. Zapytałem jej, jak się czuje i czy udało się jej rozwiązać problemy ze studiowaniem, o których kiedyś coś tam opowiadała. Była zszokowana. Powiedziała mi potem, że to są pytania, które mogliby zadać jej rodzice. Nie człowiek, z którym rozmawiała raz w życiu.

W Syrii jest inaczej. Rodziny są większe, wspólnoty ciaśniejsze. Relacji więcej. Nie ma, tak samo jak w innych krajach tego kręgu kulturowego, domów dziecka ani spokojnej starości. Całą opieką zajmuje się komuny – wioski, rodziny, rody.

Z bliskich Khaleda w Niemczech znalazły i znaleźli się jeszcze: dwie siostry, dwie bratowe. Matka, brat i siostra też, ale nie w Dreźnie. Starszy brat i ojciec zginęli w wojnie. To jest dla Syryjczyka rodzina.

Lebensraum

Tramwaj na Hellerau jedzie przez las, wrażenie jest takie, jakby wyjechać z miasta. A to tu, w dzielnicy powstałej w pierwszym dziesięcioleciu ubiegłego wieku, wśród utopijnej zieleni miasta-ogrodu Ebenzera Howarda, stoi jedno z najlepiej ocenianych w Niemczech centrów sztuki współczesnej. W Festspiel Hellerau mieszkają dwie uchodźcze rodziny. Na tyłach ogromnego, monumentalnego gmachu, którego wysokie kolumny przywodzą na myśl rzymskie ave (niem. heil), prawie rok temu powstał ogród. Golgi Park – Ogród Międzykulturowy Hellerau to miejsce spotkań. Od czasu do czasu odbywa się tu większe wydarzenie – wspólne gotowanie, sadzenie roślin w wielkich, plastikowych torbach, takich jak te z Praktikera, nauka permakultury. Występuje chór. Śpiewa „Freedom” Pharrela. Dziesiątki ludzi grzeją się przy ogniskach i rozmawiają. Rozmawiają też wieczorem, podczas Kitchen Talk, innej inicjatywy Hellerau. W jednej z sal teatru zbierają się uchodźcy i osoby z Drezna, plus jeszcze przyjezdni aktorki i aktorzy. Wśród krojenia warzyw i próbowania kuchni różnych narodów nawiązują się rozmowy. Wspólna robota rodzi więzi. Rozmowy są ważne, ludzie są ważni.

Wilki wróciły

W każdy poniedziałek o siedemnastej w Kleines Haus, filii drezdeńskiego teatru. zaczyna się Montagscafe. Nazwa może myląca, nie chodzi o kawiarnię, ale o wydarzenie. Uchodźcy spotykają się tu z miejscowymi. Grają w planszówki, mają wspólne warsztaty teatralne, wokalne, grania na bębnach. Ale znów – przede wszystkim rozmawiają. Rozmowa jest najważniejsza. Więź jest najważniejsza. Tylko że niektórzy wychodzą wcześniej, albo późną nocą. Strach.

W każdy poniedziałek o siedemnastej na Neumarkt, pod Frauenkirche zbierają się ludzie. Teraz trzy, może cztery tysiące. Większość z nich, dwóch na trzech, odmawia odpowiedzi na pytania. Dlatego obraz przeciętnego uczestnika, dobrze wykształconego, bezwyznaniowego czterdziestoośmiolatka, niezrzeszonego w partii, pracującego, z pensją trochę powyżej saksońskiej średniej, nie obejmuje ekstremy. Zebrani niosą flagi, niemieckie i te Wirmera, służące za symbol niemieckim nacjonalistom odcinającym się od spuścizny Hitlera.

Na Neumarkt, pod Frauenkirche stoi sześćdziesiąt sześć figur wilków. Wilkołaków. Nazywają się „Ślepy najemnik”, „Hejter”, „Bierny uczestnik”, „Przywódca”. Wataha, taka jak ta, która zbiera się tu co tydzień. Tytuł wystawy: Wilki wróciły.



Wrocław-Drezno, kwiecień 2016



Licznik odsłon: 7547