Wanda Dybalska - Patronka Turnieju Reportażu

Odwiedziłam ją kiedyś w jej podwrocławskim domu. Z ogrodu rozciąga się piękny rozległy widok na łąki i las. Wanda nigdy nie miała czasu, żeby się tym cieszyć. Żeby wieczorem chociaż usiąść tu z książką.Wanda Dybalska w trakcie prac jurz

Coraz bardziej osłabiona, wciąż starała się pisać; nie potrafiła bez tego żyć. Odeszła po ponad rocznym zmaganiu się z chorobą, która zabierała ją z każdym dniem. Najpierw straciła siły fizyczne, potem coraz trudniej było jej mówić i kojarzyć. Ale nawet wówczas dopytywała się o nasze nowe teksty. Starała się jeszcze na chwilę włączyć w redakcyjny rytm, powiedział jej mąż. – Niemożna jej było oderwać od komputera.

Wanda Frasobliwa, nieraz z niej żartowałam, przekonując, żeby nie przejmowała się tak bardzo wszystkimi wokół. Przeżywała każde cudze niepowodzenie, wczuwała w nasze rozterki, pocieszała. Może dzięki tym empatycznym umiejętnościom tak mistrzowsko otwierała ludzi, którzy trafiali potem do jej tekstów. Niezwykle wszechstronna, z tą samą łatwością pisała o dramatach odnalezionych w IPN-owskich archiwach, granicach obrony koniecznej, losach breslauerów czy, z poczuciem humoru, o złodziejach bydła i o prywatnym muzeum Lenina.

Akta W, zbiór tekstów o niezwykłych wydarzeniach w powojennym Wrocławiu to jeden z dowodów na to, jak znakomitą była reporterką. Jest tam wszystko, co niezbędne w tym fachu: słuch, wyczulenie na szczegół i anegdotę, pasja w penetrowaniu faktów. U Wandy widać to w precyzyjnej kompozycji, wartkiej fabule, rytmie zdań, sugestywnych portretach; stąd nagrody w ogólnopolskich konkursach na reportaż.

Jej wielkim dłużnikiem jest świat wrocławskiej nauki. To ona jest współautorką sukcesu Dolnośląskiego Festiwalu Nauki, któremu dopingowała od początku. Wydobyła z zapomnienia sylwetki wybitnych wrocławskich naukowców, tworząc z rozmachem profesorską sagę. Zebrane w książkę Taki zwyczajny, zostały uhonorowane medalem Uniwersytetu Wrocławskiego i nagrodą Amicus przyznawaną przez absolwentów tej uczelni.

Do księgarni trafiła też kolejna książka, Fifak z Wrocławia, zbiór jej najlepszych reportaży. Jeden z ich bohaterów mówi: Gdyby był taki sklep, w którym można życie kupić, to bym je kupił i oddał temu człowiekowi. Ale takiego sklepu nie ma.

Takiego sklepu nie ma, ale dzięki swoim tekstom Wanda zostaje między nami.

Aneta Augustyn (źródło: Gazeta Wyborcza)

Licznik odsłon: 6239